rss
email
twitter
facebook

środa, 7 kwietnia 2010

Nie zasnę już bez morza.


Nadszedł już ten czas, stałem się bezdomny. Moim domem była latarnia, a zamiast ogrodu miałem morze. Wychowałem się w tym wysmukłym budynku i z żalem opuszczę jego ściany. Były one dla mnie nie tylko schronieniem przed falami, ale też ostoją. Tu się urodziłem, tutaj spędziłem większość ze szczęśliwych i nieszczęśliwych chwil. Teraz przyjdzie mi to wszystko zostawić i robię to z bólem sera.

Szukam domu, niestety jest to sprawa dość kosztowna, a jeśli nie wiecie to latarnicy nie zarabiają dużo. Pozwolili mi zatrzymać pracę przewodnika po latarni, lecz wszystkie moje sprawunki zostały zrzucone na elektroniczny sprzęt, to nie jest sprawiedliwe, nigdy nie zawiodłem, nigdy nie zaspałem. Z uporem każdego dnia pokonywałem 667 schodów, by sprawdzić światło które jest nadzieją dla zgubionych. Czułem, że robię coś ważnego, a z dnia na dzień zostało mi to odebrane. Tak po prostu.


Znajdę dom na plaży, bo nie potrafię już spać bez huku morza. Mieszkanie w mieście, nawet pięknym Gdańsku, byłoby dla mnie udręką i cierpieniem. Moje mieszkanie u podstaw latarni zostało zamienione na biuro w Gdańsku, nie poradzę nic na to, niestety czas płynie nieubłaganie, a zmiany idą razem z nim. Przetrwam. Jeśli morze mnie czegoś nauczyło, to tego by być cierpliwym i pokornym. Przed ogromem czau i śmiercią, nie ma odwrotu, te dwie rzeczy idę razem niebłagalnie, bez złośliwości, lecz z niezahamowanym pędem.

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

I jak się toczą Twoje dalsze losy? Gdzie znalazłeś swój nowy dom i jak się w nim czujesz?

Prześlij komentarz